2 października 2022

O tym jak zmienia się życie pod wpływem relacji z psychopatą i dlaczego pora docenić swoją psychiczną wytrzymałość – dla tych, którzy przetrwali

ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

© Copyright by MilaM


Dotychczasowy obraz świata, w którym podobno każdy jest z natury dobry i zasługuje na drugą szansę zostaje dosłownie zmiażdżony i przerobiony na pył, kiedy doświadcza się relacji z osobowością psychopatyczną i/lub narcystyczną. Wierzenia, poglądy, wartości zmieniają się pod wpływem traumatycznego związku. Nic już nie jest takie samo, szczególnie my.

Ofiarą narcyza psychopaty może być każdy. Wprawdzie często można usłyszeć, jak ktoś z pewnością siebie i prześmiewczym tonem stwierdza, że on nigdy by się nie dał zmanipulować – a za jakiś czas dokładnie ten ktoś zostaje wykorzystany i zmanipulowany. Podaję ten przypadek z własnego otoczenia. Kiedy wyniszczona przez psychopatycznego partnera, w depresji i cPTSD (złożony zespół stresu pourazowego), szukałam wsparcia wśród innych, nieraz usłyszałam, że naiwna i słaba jestem, kto by się tak dawał wykorzystywać. Mam na myśli przede wszystkim jedną osobę, która śmiała się z mojego opłakanego stanu zdrowia, mówiła, że nigdy by sobie na coś takiego nie pozwoliła, a za jakiś czas życie pokazało, że jednak sobie na wiele manipulacji pozwoliła. A to dlatego, że psychopata ma zmysł obserwatora i skaner w oczach, którym niczym rentgen prześwietla kogoś aż do jego wnętrza. Jeżeli psychopata obierze sobie kogoś za cel, dotrze do niego, znajdzie sposób i odbierze mu to, czego od niego chce.

Ludzie nie znają i nie rozumieją istoty psychopatii, socjopatii czy narcyzmu. Nawet my, ofiary i surwiwale (ci, którzy przetrwali) nie wiemy nic na ten temat, dopóki nie zaczniemy szukać odpowiedzi, informacji, pomocy. Psychopata nie biega z siekierą po ulicy, a wielu psychopatów nigdy nie trafia do zakładów karnych i psychiatrycznych. Jak pisze Robert D. Hare, pionier badań nad psychopatią i twórca jednej z najpowszechniej stosowanych metod oceny tego zaburzenia: „Wydaje się, że [psychopaci] funkcjonują całkiem nieźle – jako prawnicy, lekarze, psychiatrzy, personel wojskowy, biznesmeni, pisarze, artyści – bez naruszania prawa, a przynajmniej bez zwracania na siebie uwagi policji i prokuratury” [R. D. Hare, „Psychopaci są wśród nas]. Z kolei narcyz nie jest wcale mężczyzną (albo kobietą, narcyzką) zapatrzonym w siebie, gapiącym się w lustro i popadającym w samozachwyt na każdym kroku. Społeczeństwu zdaje się, że łatwo jest rozpoznać psychopatę i narcyza. Jednak prawda jest zupełnie inna – rozpoznać osobę z takim zaburzeniem osobowości jest niezwykle trudno, ponieważ takie osobowości skutecznie się maskują i wtapiają w tłum, naśladując innych.

Doświadczenie relacji z psychofagiem (pożeraczem duszy; jest to zbiorcze określenie dla wyżej wspomnianych zaburzeń osobowości) to trauma. To są psychiczne i emocjonalne rany, których nie widzi nikt i które nie są materiałem dowodowym. Ofiary są osamotnione, zmanipulowane, zagubione, ponieważ przeszły piekło na ziemi. Psychiczne, emocjonalne, werbalne (słowne) znęcanie się wprawdzie nie pozostawia śladów na ciele, ale za to harata psychikę. 

Empatyczna osoba z bogatym wnętrzem jest kuszona przez psychopatę albo narcyza, który zaprasza ją do swojego świata, czyli miejsca, w którym bratnie dusze łączą się w jedno, najskrytsze potrzeby są spełniane, marzenia realizowane, rany opatrzone, lęki uspokojone. Tam wszystko staje się proste i piękne, nie ma problemów ani trosk, przyszłość będzie cudowna. Na początku, bo z czasem ta idealna scenografia, dopasowana do naszych potrzeb, zaczyna się sypać i rozpoczyna się walka o przetrwanie u boku przemocowca.

Próby ratowania związku, małżeństwa, rodziny kończą się fiaskiem, a my jesteśmy tylko jeszcze bardziej zmęczeni i wyssani z energii. Jeżeli osoba, o którą walczymy jest zaburzoną osobowością: antyspołeczną, psychopatą, socjopatą, narcyzem, to przeżyjemy masę rozczarowań i stracimy wiarę, chyba we wszystko w co dotąd wierzyliśmy. Wielką nadzieją jest terapia, która za każdym razem przynosi wielkie rozczarowanie. Dla psychopaty i narcyza terapia to okazja do udoskonalania technik manipulacji i zdobywania wiedzy na temat ludzkiej psychiki. Gdy psychopata idzie na terapię, to albo zostaje do tego zmuszony, albo to przyniesie mu jakąś korzyść (ale korzyść egoistyczną). Gdy narcyz idzie na terapię z własnej woli, to rzeczywiście może szukać pomocy, ponieważ męczy go wewnętrzna pustka i chciałby emocjonalnie doświadczać czegoś więcej – ale taki proces trwać musiałby latami, a N po pierwsze szybko się nudzi, a po drugie bardziej interesuje go zdominowanie i zmanipulowanie autorytetu jakim jest terapeuta. 

Ludzie na ogół nie lubią egoistów, materialistów, egotystów, dlatego psychofag musi przed nimi cały czas odgrywać różne role i zakładać maski. Robert D. Hare wspomina w swojej książce o eksperymencie, w którym za pomocą urządzenia do monitorowania elektrycznej aktywności mózgu wraz z dwojgiem doktorantów badał grupę mężczyzn podczas wykonywania językowego zadania. Wysłali swoje wyniki badań wraz z artykułem do czasopisma naukowego, a w odpowiedzi otrzymali odmowę publikacji z następującym uzasadnieniem: „Szczerze mówiąc, niektóre układy fal mózgowych przedstawione w artykule wydały nam się bardzo dziwne. Te elektroencefalogramy nie mogły podchodzić od rzeczywistych osób” [R. D. Hare, „Psychopaci są wśród nas]. A jednak, pochodziły od rzeczywistych osób, takich, które spotykamy na co dzień, których nazwa kliniczna to: psychopaci. Oni muszą naśladować innych, żeby przetrwać, ponieważ zdemaskowani byliby skazani na lincz publiczny – nikt nie ryzykowałby życiem u boku kogoś takiego.

Sandra L. Brown pisze: „Niewiele umysłów jest w stanie znieść tego rodzaju tortury czy stres i się nie rozpaść” w odniesieniu do ofiar psychopatów [Sandra L. Brown, „Zakochane w psychopatach”]. Muszę to podkreślić: nas są miliony na całym świecie. Tylko że jedynie jakaś część ofiar czy surwiwalek (surwiwali) zaczyna mówić o swoich doświadczeniach. Na dużą skalę nie mamy pojęcia, ile z nas trafia do szpitali psychiatrycznych, a ile traci życie (zostaje zabitych, popełnia samobójstwo). Nam się wydaje, że jesteśmy słabe/i, co powtarza nam oprawca, niektóre osoby z naszego otoczenia. Ale nie. Wytrzymać relację z psychopatyczną osobowością, wyjść ze świata odrealnionego i wrócić do rzeczywistości – oczywiście z licznymi ranami, bólem i w ciężkim stanie – to wytrzymałość psychiczna i odporność, jaką mają tylko niektórzy. Zetknięcie z psychopatycznym światem to szok i trauma – tam nie ma zasad ani moralności, nie ma szacunku ani miłości, nie ma empatii ani poczucia odpowiedzialności za własne czyny. Psychika ludzka musi odreagować i wyrzucić z siebie toksynę. W naszym ciele, umyśle, a nawet we krwi płynie ogromna ilość toksyny, a mózg jest sprany, niczym w sekcie. I to wszystko trzeba z siebie wyrzucić, nie pozwolić, by choćby jedna kropka toksyny narcystyczno-psychopatycznej w nas została. Proces ten trwa dokładnie tyle, ile potrzebujesz, to kwestia indywidualna. Co więcej, musisz przestać słuchać destrukcyjnych opinii innych, zacząć rozpoznawać wtórną wiktymizację i bez względu na to co mówią inni, Ty rób swoje i podążaj swoją drogą. Oni Ci może nie uwierzą, ponieważ mają zamknięte umysły i nie chcą ich otworzyć. Nie próbuj do nich dotrzeć na siłę, tylko ranisz siebie. Nie chodzi o to, żeby komukolwiek udowodnić co przeszłaś / przeszedłeś. Potrzebujesz energii na zdrowienie, nie trać jej na jałowe dyskusje. A tym, którzy są Ci bliscy i na to zasługują, wybacz – być może przerasta ich to o czym opowiadasz. Samo słuchanie o życiu z psychopatą jest przerażające i niewiarygodne. Idź swoją drogą ku wyzdrowieniu i szczęściu.

Na koniec chciałabym, żebyśmy poświęcili chwilę na myśl o tych z nas, którym się nie udało przetrwać. O nich się nie mówi, ponieważ nie wiemy nawet o ich istnieniu. W milczeniu i cierpieniu, w całkowitym mroku i samotności przeżywali swoje własne, prywatne piekło za życia. Być może nie mieli wsparcia, pieniędzy, możliwości, żeby się uwolnić. Może chcieli dobrze, dla dzieci, dla ratowania rodziny. Nikt nie ma prawa ich oceniać. Byli jednymi z nas i należy im się szacunek. Ci z nas, którzy przetrwali nie powinni zapominać o ofiarach przemocy, które straciły siebie i zostały bez pomocy. [*]

25 września 2022

Złość, wściekłość, żal, poczucie krzywdy po relacji z psychofagiem – jak sobie poradzić?

 ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

© Copyright by MilaM


Zaczęły mnie drażnić te wszystkie pseudocoachingowe teksty, mówiące o tym, żeby zapomnieć o przeszłości, rzucić wszystko i zacząć nowe życie. Był taki czas, że w bezradności i poczuciu beznadziejności własnej sytuacji zaczęłam w nie wierzyć i na ślepo powtarzać. „Chcesz być szczęśliwa? To bądź!” – niezwykle cenne porady, które początkowo może i dają nadzieję, ale z czasem mogą ją całkowicie zdeptać. Bo jeśli mija czas, a ja wciąż nie osiągnęłam swojej cudownej przemiany, to chyba musi znaczyć, że jestem beznadziejna?


Cudownej, magicznej przemiany nie ma i nie będzie. Jak się nie potrafi komuś konkretnie doradzić, co ma zrobić, żeby poczuć się lepiej, to najłatwiej mu powiedzieć: „Zacznij być taki jaki chcesz być! Rób to na co masz ochotę!”. Wspaniale. Oferta dla bogaczy. A i na bogaczy wcale tak magicznie nie działa.


Życie z zaburzoną osobowością zarówno w trakcie, jak i po rozstaniu przynosi ogrom bólu, cierpienia, rozżalenia, rozczarowania, a także traum. Zwyczajny człowiek przyzwyczajony jest do normalności i nie spodziewa się, że zetknie się za życia z czymś tak obcym i niepojętym, tak odrealnionym i przerażającym jak psychopatia, narcyzm czy socjopatia. Powtarzam to bez końca: rozstanie z psychofagiem (łac. pożeraczem duszy) to nie jest rozstanie ze zwykłym człowiekiem. Po rozstaniu z osobą nie-zaburzoną można mieć okres tzw. żałoby, złamane serce, cierpienie. Po rozstaniu z osobą zaburzoną okres żałoby może trwać latami, serce nie jest złamane, lecz poszatkowane, przemielone i wyplute, a cierpienie wiąże się ze stresem pourazowym, utratą chęci życia, poczucia własnej wartości i z ogromnym szokiem, tak wielkim, że trudno po czymś takim wrócić do normalnego życia, ponieważ nasz mózg – chcąc nas bronić – wszędzie widzi atak, zagrożenie, niebezpieczeństwo i nikomu nie ufa. 


To co czuje ofiara przemocy narcystycznej czy psychopatycznej nie jest po prostu bólem. To jest ból podniesiony do potęgi X razy nieskończoność. Uzasadnione jest więc, że po takiej traumie trudno jest dalej normalnie żyć. Przychodzą niekiedy myśli samobójcze, czasem też próby. Zetknięcie ze światem zaburzonej osobowości to doświadczenie jakiego żadne słowa nie opiszą, a które zrozumieć potrafi tylko ktoś, kto sam czegoś takiego doświadczył.


W tym wpisie chcę poruszyć emocje takie jak złość, wściekłość, żal, poczucie krzywdy, żądza sprawiedliwości. Oczywiście niektórzy doradziliby, żebyś odsunęła/odsunął na bok negatywne emocje. Proste bardzo. No co, odsuń je, zapomnij, daj sobie spokój, bo właściwie o co Ci chodzi. Ale nie – ja nie ośmielę się czegoś takiego doradzić, ponieważ ta „metoda” niczemu nie służy. Wiesz, co się dzieje, kiedy tłumisz w sobie emocje? Może już to znasz, one się zbierają, aż wybuchają i wtedy nie masz nad nimi kontroli, ponieważ one przejmują kontrolę nad Tobą. 


Jak sobie poradzić? Przede wszystkim przepracować je. Prawdziwy specjalista, wyedukowany i doświadczony, a nawet i nie specjalista, tylko osoba, która wiele przeszła, tak jak ja, wie, że jeżeli nasz mózg coś usilnie odtwarza, na przykład wraca do traumatycznych zdarzeń, to znaczy, że w ten sposób je przepracowuje i sobie z nimi radzi. Tak samo złość, wściekłość i tym podobne. Masz prawo czuć złość. Tylko Ty tak naprawdę wiesz ile z siebie dałaś i jak zaufałaś osobie, która Cię wykorzystała i skrzywdziła. I z tym odczuwaniem złości najlepiej pójść do terapeuty – ale najlepiej takiego, który ma pojęcie o zaburzeniach osobowości – i na terapii ją odtwarzać, aż się ją przepracuje i mózg się oczyści. Ważne jest to ukojenie, które w którymś momencie przychodzi. Dlatego nie wmawiaj sobie, że pewnie przesadzasz, że znowu się niepotrzebnie emocjonujesz – nie powtarzaj sobie niczego, co usłyszałaś/eś wcześniej od psychofaga – tylko właśnie wsłuchaj się w siebie, znajdź przyczyny i u źródła spróbuj ukoić. Możesz czuć żal za to, co Cię spotkało. Może po latach milczenia, udawania, że jest w porządku, zgadzania się na to czego się nie było pewnym, pora zmierzyć się ze spowodowaną tym wszystkim złością na siebie, a może na innych. 


Nie szukaj zemsty, jeśli takowa przychodzi Ci do głowy. Za duży kaliber. Poza tym nie przynosi ukojenia, tylko nasila złe samopoczucie. Nie jesteś pozbawioną empatii i sumienia istotą, dlatego zemsta nic Ci nie da. Nie chodzi mi o wielką zemstę, ale także o jakieś małe prztyczki, próby „dowalenia” mu/jej. To tak nie działa, zaburzony człowiek nie odczytuje tego emocjonalnie, tak jak większość ludzi. Nie wytrąca go to z równowagi, a jedynie daje się mu broń do ręki, bo on później może to wykorzystać, choćby w sądzie. Nie działaj pochopnie. Masz wiele do stracenia.


Przeszłaś/przeszedłeś piekło za życia i poczucie krzywdy jest uzasadnione. Mogą się pojawiać pytania: „dlaczego mnie się to przytrafiło, dlaczego mnie tak potraktował/a?”. Szukanie winy w sobie, branie na siebie wszystkiego, łącznie z odpowiedzialnością. Z czasem jednak przychodzi zrozumienie, że nie chodziło o Ciebie. Dla psychofaga wszyscy są tacy sami, ocenia ludzi pod kątem ich przydatności i użyteczności względem siebie. Jeśli już masz się zastanawiać dlaczego, to weź pod uwagę, że pewnie dlatego, że masz piękne wnętrze, dobre serce i jesteś jedną z tych osób, które niosą światło – miałaś/eś do zaoferowania dużo więcej niż myślisz. Dlaczego Ty? Bo jesteś wartościowa/y. To nie jest coaching, wiem, co piszę. Psychofag wysysa to co dobre, a żeby mieć co wyssać, musi znaleźć źródło. Masz w sobie piękno, po prostu chroń je przed tymi, którzy mogą Cię wykorzystać.

21 sierpnia 2022

Jakie motywacje ma narcyz, a jakie psychopata – przejdźmy razem przez cykl przemocy

  ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

© Copyright by MilaM


Trudno jest odróżnić psychopatę od narcyza. Ich zachowanie jest bardzo podobne, niemal identyczne, a cykl przemocy odbywa się tak samo. Najpierw oceniają potencjalną ofiarę przez pryzmat własnego egoizmu pod kątem jej użyteczności, następnie bombardują ją miłością, później dewaluują i pozbawiają jej pewności siebie, by okrutnie z nią skończyć poprzez degradację. Różnice tkwią jednak w ich motywacjach i przyczynach, dla których dochodzi do nadużyć. 

Poprowadzę Cię przez cykl przemocy, jakiego doświadcza się w relacji z zaburzoną osobowością. Opis faz cyklu dokładnie opisałam tutaj: Fazy toksycznego związku z psychopatą. Patrząc na to z bliska można wysnuć wniosek, że psychopata jest gorszy od narcyza – i (bardzo) teoretycznie tak, ponieważ psychopatia to chłodna kalkulacja i okrucieństwo. Z tym że oba te zaburzenia są umiejscowione na skali (spektrum), co oznacza, że można mieć do czynienia z łagodną odmianą narcyzmu albo łagodną psychopatią, ale też patologicznym narcyzmem czy niebezpieczną psychopatią. Mogą być także mieszane zaburzenia, co jest dość częste i sprawia, że diagnoza jest trudna do postawienia ze względu na brak wpasowania się cech i zachowań w ramy danego zaburzenia. Przypominam swój tekst o skali zaburzeń: Skala psychopatii.

Psychopata psychopacie nierówny, tak samo narcyz narcyzowi. Różne stopnie zaburzenia wpływają na to jaki jest psychofag (łac. pożeracz duszy). Są różne typy psychopatii i różne narcyzmu, o czym przeczytasz tutaj: Psychopaci, narcyzi – typy, podtypy, style, spektrum. Właśnie głównie dlatego, że rzadko kiedy zaburzona osoba wpasowuje się w opisy w 100%, do tego potrafi manipulować i budować wiarygodny fałszywy wizerunek tak trudno jest komuś, kto z nią żyje jasno stwierdzić, że żyje u boku drapieżnika

Chcę jednak podkreślić ważną informację. Narcyzm to zaburzenie osobowości. Psychopatia także. Poznając bliżej motywacje narcyza i motywacje psychopaty, można pomyśleć, że narcyz nie jest aż taki zły. U empatycznej osoby może pojawić się współczucie i chęć pomocy, ponieważ narcyz skrycie pragnie móc odczuwać i zazdrości innym, jest w nim coś w rodzaju wewnętrznej pustki oraz narcystycznej traumy. Można w nim dostrzec małe dziecko, które pragnie kochać i być kochane. Tylko tutaj trzeba ostrzec, że widząc w nim niewinność można wpaść w sidła – to trochę tak jak pewna znana opowieść o tym, jak ktoś pomógł jadowitemu wężowi, a później ten wąż nie okazał wdzięczności, tylko postąpił zgodnie ze swoją naturą, czyli ukąsił i zabił tego, kto wcześniej go uratował

IDEALIZACJA

Początki relacji z zaburzoną osobowością są piękne, idealne, bajkowe. Wszystkie nasze deficyty, lęki, traumy zostają ukojone, czujemy się kochani, sami też kochamy, jest wspaniale. Jesteśmy uwielbiani i wznoszeni na piedestał. Wygląda to tak samo w wykonaniu narcyza i psychopaty. Bombardowanie miłością, wspólne plany, marzenia, perspektywy, obietnice. Dokładnie to czego pragniesz zostanie Ci obiecane. 

Psychopata robi to mechanicznie (choć bardzo wiarygodnie) z jakiegoś egoistycznego powodu. Może potrzebować przykrywki w postaci rodziny, dzięki czemu wtopi się w tłum i nie będzie na siebie ściągał podejrzeń. Może chcieć pieniędzy, seksu, czegoś co posiada druga osoba, a co on może od niej pozyskać. Może też chcieć się kimś pobawić. Staje się spełnieniem marzeń. Z góry wiadomo, że jego intencje nie są czyste. Kłamie, udaje, gra. 

Narcyz robi to naturalnie i w pewnym sensie szczerze. Marzy o idealnej miłości i być może na swój sposób się zakochuje. Z tym że druga osoba nie jest dla niego odrębną jednostką, tylko widzi ją jako przedłużenie siebie. Kopiuje ją i staje się jej odbiciem lustrzanym, bo dla niego nie ma teraz osobnych istnień, tylko dwa stopione w jedno. Partner/ka jest dla niego nadzieją, że tym razem naprawdę pokocha i będzie czuł. Więc na początku nie kłamie.


POGARDA

Czasem faza idealizacji trwa krótko, czasem kilka lat, ale przychodzi taki moment, w którym zaczyna się wszystko sypać. Niczym domino, wystarczy popchnąć ostatni element, a po kolei upadają następne. 

Psychopata prawdopodobnie gardzi ludźmi i ich emocjonalnością, uważa ich za frajerów, którzy sami się proszą o wykorzystywanie. Ma więc taki stosunek do swojej ofiary przez cały czas, z góry wie, że ją wykorzysta, ona nie staje mu się nigdy bliska, to przedmiot.

Narcyz inaczej – on rzeczywiście w swojej głowie stapia się z partnerem/partnerką i ją idealizuje, wierzy w wizję bratnich dusz. Z czasem jednak zaczyna dostrzegać w nim/niej bycie ludzką, odrębną postacią, która ma swoje zdanie i myśli. Rozczarowuje się nią. Ponadto zaczyna dostrzegać, że sam nie odczuwa autentycznie takiego bogactwa emocjonalnego, jak partner/ka, co wzbudza w nim pogardę do niej, spowodowaną zazdrością.


DEWALUACJA

Kiedy już zaburzona osoba widzi, że parner/ka jest przywiązana, uzależniona, zależna, zakochana, ma pewność, że przejął nad nią pełną kontrolę. Robi kilka testów i jeżeli ofiara je zdaje, to znaczy jest uzależniona tak, że bez psychofaga nie potrafi już żyć, to ten przestaje się starać. Zaczyna od czasu do czasu pokazywać swoją prawdziwą twarz spod maski. Oczywiście miesza zachowania pozytywne z przemocowymi, doprowadza ofiarę do dysonansu poznawczego, zaczyna jej zadawać ból.

Psychopata robi to raczej dla własnej przyjemności. Sam nie odczuwa, a lubi naciskać guziki, żeby zabolało partnera. Czyjeś emocje go bawią, lubi patrzeć jak ktoś się wije w męczarniach. 

Narcyz chce ukarać partnera/partnerkę za to, że nie spełniła jego oczekiwań i zniszczyła wizję idealnej miłości i bratnich dusz. Wbija jej szpile za karę, a także z zemsty, że nie ma w sobie takiej emocjonalności jak ona. 


NADUŻYWANIE I UŻYWANIE

Dewaluacja to zachowania przemocowe, które mają osłabić ofiarę. Dochodzi do podważania jej pewności siebie, jej sposobu odbierania rzeczywistości, wyniszczania jej emocjonalności i wrażliwości, osłabiania jej i odbierania jej poczucia tożsamości. Wysysa się z niej życie. Używa się ją i nadużywa. Przekracza jej granice, testuje jej progi wytrzymałości, wyniszcza stopniowo.

Psychopata bawi się swoją ofiarą. Nie ma w sobie żadnych blokad ani hamulców. Brakuje mu nie tylko empatii, ale i wyrzutów sumienia. Nigdy nie odezwie się w nim głos wstydu, nie będzie żałował, nie będzie go obchodzić to, że kogoś doszczętnie zniszczył. Według niego ktoś się prosi o wykorzystanie, a on przecież na początku daje ofierze to, czego jej potrzeba – później odbywa się spłata długu z odsetkami, a spłacać trzeba fizycznie, psychicznie, ekonomicznie, seksualnie… 

Narcyz także używa i nadużywa partnera/partnerkę, przekracza jej granice, bo potrzebuje wypełnić jakoś gryzącą go pustkę. Tak więc krzywdzi, wyniszcza, nie ma empatii emocjonalnej, nie czuje więzi z drugą osobą. Jedyne co może się u narcyza pojawić – czego nigdy nie będzie u psychopaty – to poczucie wstydu i winy. Ale to bardziej w formie przebłysków świadomości, które narcyzm szybko odsuwa od siebie i tłumaczy sobie wszystko po swojemu. 


DEGRADACJA

Degradacja to albo odrzucenie, albo porzucenie. Część zaburzonych osób zostawia ofiarę i wymienia ją na nową, ale część żyje ze stałym partnerem wiele lat, może nawet 20 albo dłużej (prawdopodobnie tak się dzieje czasem u narcyzów). Degradacja jest więc taką fazą, w której ofiara otrzymuje ostateczny cios, z którego z trudem się podnosi. Zostaje sama ze swoim bólem i poczuciem utraconej tożsamości. Może zostać porzucona fizycznie (psychofag odchodzi bez słowa, porzuca nagle) albo psychicznie (psychofag się odwraca, doprowadza do obłędu). 

Psychopata degraduje ofiarę, gdy osiąga swój zamierzony cel i w jego ocenie jej przydatność się kończy. Nie jest mu dłużej potrzebna, a że nie ma wobec niej żadnych uczuć ani nie jest z nią emocjonalnie związany, odchodzi bez słowa. 

Narcyz degraduje kogoś, gdy w jego ocenie ofiara nie dostarcza mu paliwa w postaci energii. Sam nie potrafi czerpać z siebie, ponieważ w środku ma pustkę. Może otrzymywać energię tylko z zewnątrz, to znaczy od kogoś. A jeśli energii brak, to zmuszony jest szukać jej gdzie indziej.

Szukanie zewnętrznych źródeł energii może się odbywać w dwojaki sposób. Może dojść do realnego porzucenia partnera/partnerki dla kogoś innego. Wymiana na nowe źródło energii. Może też być tak, że zaburzony człowiek nie zostawi swojego głównego źródła paliwa (np. nie zostawi żony fizycznie, żeby nie psuć wizerunku idealnej rodziny albo mu się to nie opłaca – zawsze z perspektywy egoisty), a poza związkiem będzie mieć dodatkowe źródła. Typowe są triangulacje, gdzie zaburzona jednostka włącza w relację osoby trzecie i sugeruje poligamię. 



Wkroczenie w życie zaburzonego człowieka to w pierwszej fazie relacji bajka i życie idealne, a z czasem piekło za życia. Emocjonalny rollercoaster, zetknięcie z istotą bez empatii, drapieżnikiem, któremu nie można ufać. Brak intymności, wzajemności. Udawanie uczuć, a nie autentyczne ich odczuwanie. Sama myśl o tym przytłacza, a co dopiero życie z kimś takim. A przecież psychopaci i narcyzi mają dzieci. Z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że dość często spotyka się dzieci z autyzmem bądź jakąś jego formą, co nie ułatwia im posiadanie narcystycznego czy psychopatycznego rodzica. W dzieciach budowane jest poczucie miłości warunkowej – „zasłuż sobie, to dostaniesz ochłap mojej uwagi”. Wszystko co przemocowe i toksyczne jest dawkowane oraz niejawne, niemal niemożliwe do udowodnienia. Zaburzony rodzic może robić co chce, a w obronie psychiki dziecka nikt nie stanie poza drugim rodzicem bez zaburzeń, którego zwykle nikt nie słucha.

Każdy, kto doświadczył życia u boku psychopaty czy narcyza wie, że to emocjonalne piekło. Uwolnić się z piekła nie jest łatwo. Jak się z tego wyjdzie, to długo jeszcze pozostają traumy w postaci c-PTSD (złożonego zespołu stresu pourazowego), z którymi nie jest łatwo funkcjonować. Zetknięcie z wymiarem sprawiedliwości, który często w takich przypadkach nie wymierza sprawiedliwości, tylko wtórnie wiktymizuje ofiarę, a oprawcy daje wsparcie i przyzwolenie na dalszą przemoc. 

Żyją wśród nas takie jednostki, które umiejętnie wtapiają się w tłum i nie zwracają na siebie uwagi. Są czarujące i charyzmatyczne. Wabią do siebie, rozpylając mgiełkę w postaci idealnej miłości i pięknego życia. Gdzieś są, choć ich na co dzień nie dostrzegamy, to zapewne mijamy ich na ulicach, w sklepach, w pracy. Przecież mojego byłego P/N można spotkać, a z boku wydaje się bardzo miłym człowiekiem, który z łatwością nawiązuje znajomości. Lubiany i szanowany, ceniony… Niby nikt, a jednak ktoś, kto zamienił moje życie w piekło. Żywcem płonęłam, bolało mnie całe ciało i całe wnętrze. Nie mam żadnego dowodu na zachowania przemocowe. Wokół nikt niczego nie widział. Prędzej uwierzono, że jestem chora psychicznie, niż że jestem ofiarą przemocy.  

14 sierpnia 2022

Słów kilka o uczuciach i emocjach z perspektywy wysoko wrażliwej osoby

 ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

 © Copyright by MilaM

Słów kilka o uczuciach i emocjach. Z perspektywy WWO (wysoko wrażliwej osoby). 

Tak się ułożyło w moim życiu, że urodziłam się wrażliwsza w niezbyt wrażliwej rodzinie. Mocniej odbierałam bodźce z otoczenia, byłam bardziej nerwowa i sporo płakałam. Już w dzieciństwie przytłaczał mnie świat. Łatwo było mnie zranić, niektórzy się na mnie wyżywali, bo przyjmowałam wszystko do siebie i chłonęłam emocje innych jak gąbka. A w domu na mnie krzyczeli, upominali, właściwie wszystko robiłam źle, chyba nawet bezdźwięczny świst mojego oddechu im przeszkadzał. Najlepiej czułam się sama w swoim świecie, chowałam się pod stołem, gdzieś daleko od spojrzeń ludzi i znikałam. Udawałam się do świata swoich marzeń, w którym wszyscy są dla siebie mili i uprzejmi, nikt nikogo nie rani, wszyscy są równi i sprawiedliwi. 

Byłam wybrakowana, inna niż wszyscy, dlatego nikt mnie nie chciał. Ci, którzy się ze mną zadawali zwykle później mnie wykorzystywali. Boleśnie. Za emocje i uczucia byłam karana i upominana. Słyszałam tylko, że przesadzam, wymyślam, reaguję jak ciapa, jestem słaba i sobie nie radzę. Jak płakałam, to na mnie krzyczano, że znowu się mażę. Ogólnie nikt mnie nie chciał słuchać. Rozmawiałam z pluszakami, moimi jedynymi przyjaciółmi. Im bardziej byłam odrzucana przez środowisko, tym więcej płakałam. Zupełnie nie pasowałam do świata. Nie należałam do niego. Myślałam, że kiedy dorosnę to ta wrażliwość mi minie. 

Dorosłam, a wysoka wrażliwość pozostała we mnie. Była dla mnie brzemieniem, ciężarem. Chorowałam na depresję. To było oczywiste, że osamotniona i odrzucona przez otoczenie musiałam odchorować wieloletnie okropności jakich doświadczałam. W dodatku wstydziłam się tego, że nie wyrastam z wrażliwości, bałam się, że taka zostanę i nikt mnie nie polubi. A to pogłębiało moje stany depresyjne.

We wczesnej dorosłości poznałam Jego, początkowo bratnią duszę, a z czasem mojego emocjonalnego kata. Po raz pierwszy spotkałam kogoś, kto mnie rozumiał, słuchał i wydawał się podobny do mnie. Był dla mnie taki dobry, kochany, czuły i wyrozumiały. Poczułam, że żyję. Czułam, że to się dzieje za szybko i zbyt intensywnie, ale nie chciałam stracić życiowej szansy na miłość. Wiesz, jak to jest, jak przez całe życie nie usłyszysz nawet raz, że Cię ktoś kocha, że jesteś ważna i nagle On te słowa wypowiada… „Kocham Cię. Jesteś moją bratnią duszą”. Nie chcesz tego stracić. Całe życie na to czekasz, nie możesz się zatrzymać, cofnąć, zacząć się wahać. O nie, ktoś mówi, że Cię kocha, więc jesteś już cała tylko dla niego.

Ale później… znasz tę historię. On nie był bratnią duszą, tylko narcyzem psychopatą, sadystą, który werbalnie, emocjonalnie i psychicznie się nade mną znęcał. Zero empatii, puste lodowate spojrzenie. Umierałam, umierałam, aż umarłam. Wtedy mnie zdegradował, porzucił. Chorowałam na depresję i nie wykazywałam potencjału do życia. Myśli samobójcze, brak chęci życia i antydepresanty, które nie pomagały poczuć się lepiej. Przekreślił mnie, bo wyssał ze mnie całą energię i nie było szans, żebym wyprodukowała nową. A on żywił się moją energią. 

Chcę się z Tobą podzielić tym, co wtedy czułam. A czułam intensywnie, ta ilość odczuć mnie przerastała, aż mieszało mi się w głowie. To było dla mnie za dużo. Zaczęła się odtwarzać trauma z dzieciństwa. Psychopartner mówił mi, że przesadzam, wymyślam, jestem przewrażliwiona… a ja już to słyszałam w dzieciństwie. Zaczął to powtarzać, a ja wtedy czułam, że jestem beznadziejna, bo przecież on mnie pokochał, a później zaczęłam go denerwować swoim byciem, swoją osobowością, sobą. Nie chciałam stracić jego miłości, dlatego dostosowywałam się, a nawet dopasowywałam do jego wizji. Wszystko, żeby mnie kochał. Na próżno… im bardziej mu ulegałam, tym bardziej mnie krzywdził, tym mocniej cierpiałam. W ten sposób nasilało się przywiązanie i tzw. syndrom sztokholmski. To był cykl, w którym był dla mnie DOBRY przez jakiś czas, co wzbudzało we mnie spokój i złudne poczucie bezpieczeństwa, a za jakiś czas znowu był ZŁY, co wytrącało mnie z równowagi i nasilało lęk. Tak się uzależniłam. Przyjmowałam wszystko co mi dawał, raz pozytywne emocje, raz negatywne. Skok adrenaliny, później jej nagły spadek. Jako że byłam emocjonalnie wygłodzona wystarczały mi ochłapy rzucane od czasu do czasu w formie nic nie znaczących słów, które mnie na chwilę uspokajały. 

Po wielkim finale i porzuceniu umierałam. Psychicznie już byłam martwa, czekałam na fizyczną śmierć. Przeciążona emocjami i lękami przestałam umieć żyć. Jednocześnie coś głęboko we mnie pragnęło żyć i próbowało mnie wyciągnąć na powierzchnię. Tyle, że byłam na dnie i to coś nie było w stanie wtedy mnie unieść. To coś jednak próbowało. Na przykład głodziłam się i nie piłam z jednej strony, żeby umrzeć, a z drugiej żeby trafić do szpitala, żeby tam ktoś się mną wreszcie zaopiekował. Jednocześnie się tego wstydziłam. Pragnęłam być kochana, i właściwie tyle. 

Zazdrościłam tym, którzy byli kochani. Łzy napływały mi do oczu, gdy widziałam jak ktoś kogoś przytula, całuje, pociesza. Bolało mnie, że coś tak oczywistego, podstawowego, co ma każdy wokół, omijało mnie. Nie rozumiałam dlaczego. Nic nikomu nie zrobiłam, byłam dobrym człowiekiem, a jednak nie było mi dane być kochaną. 

Wiesz, tak już jest, że dzieci porzucone, te nieotoczone odpowiednią opieką, bez poczucia bezpieczeństwa, wychowujące się samotnie, z dysfunkcyjnych czy alkoholowych rodzin noszą w sobie traumę. Niektórzy w milczeniu, inni to z siebie wyrzucają, ale ta trauma zostaje dopóty, dopóki się jej prawidłowo nie przepracuje. Bez względu na typ osobowości i stopień empatii czy wrażliwości trauma jest głęboko w człowieku, w otchłaniach podświadomości. Na co dzień tam sobie siedzi w ciszy, ale w trudnych życiowych sytuacjach wychodzi na światło dzienne i zadaje wielki emocjonalny ból. Przypomina, że nikt nie kocha, nikt nie chce, a to naprawdę boli. Nie można tego w sobie zakopać. Odkopie się samo w najmniej oczekiwanym momencie. Nie można tego w sobie udusić, bo i tak się wyrwie. Im bardziej się chce to uciszyć, tym bardziej ta trauma się uaktywnia. Trzeba jej stawić czoło i przepracować. Odtwarzać traumę pod opieką terapeuty, obserwować co się z nami dzieje, co wywołuje w nas ból, a później nad tym pracować. A sposób pracy jest bardzo indywidualny, każdy człowiek ma swój. Właśnie dlatego nie da się tego opisać w dwóch zdaniach i gotowe. 

Masz prawo czuć. Nawet powiem więcej – czuj! Nie zbieraj w sobie emocji i nie próbuj ich zamiatać pod dywan. Problemy same się nie rozwiążą, nikt inny za nas ich nie rozwiąże. Trzeba je – jak to się mówi – brać na klatę. Czasem trzeba to robić z pomocą terapeuty. Są też szczęśliwcy, którzy mają wsparcie w rodzinie albo przyjaciół. Mało kto rozumie drugiego człowieka, empatia to dar, takich ludzi trzeba doceniać. Nie musisz się wstydzić swoich uczuć. Możesz się rozgniewać, krzyczeć, płakać. Nie ma w tym nic złego. Uważam, że trzeba oczyszczać się z emocji, na przykład poprzez łzy. Ale wiesz co? Dzięki kilkuletniej ciężkiej pracy nad sobą przepracowałam swoje traumy, lęki i deficyty, poznałam siebie i zrozumiałam. Zrozumiałam, że to nie moja wina, że nie byłam akceptowana taka jestem. Nie jestem wybrakowana jak mi się wydawało. Jestem w porządku, fajna babka ze mnie. Nie mam też pretensji do osób, które nie dały mi miłości i które kazały mi nie być sobą. Oczyściłam się z bólu i negatywnych uczuć. Znalazłam swój sposób na bycie szczęśliwą, bardzo prosty, niewiele oczekuję od życia, a miłością obdarzam siebie sama. Żyjąc w ten sposób, nie mam powodów do płaczu, nie mam z czego się oczyszczać. Oczywiście mam gorsze chwile, ale też inaczej sobie z nimi radzę, zdrowo i z pozytywnym nastawieniem. Nie wpadam w lęk i strach, że jestem beznadziejna, niewystarczająca, za gruba, za chuda, za stara, za młoda, za głupia – już nie. Nie boję się panicznie, że nie będę kochana. Akceptuję siebie. Gdy przychodzą trudne chwile, działam spokojnie i mam wobec siebie dużo zrozumienia. Uważam to za mój życiowy sukces. 

6 lipca 2022

Nie chodzi o Ciebie, czyli jak postrzega Cię narcyz psychopata

ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

 © Copyright by MilaM


W tym wszystkim nie chodzi o Ciebie. Nie jesteś winna/y, nie zasłużyłaś/eś sobie na to, nie jesteś naiwna/y. Być może uświadomienie sobie tego, jak widzi Cię narcyz psychopata przyniesie coś w rodzaju ulgi. A jeśli nie, to przynajmniej akceptację i zrozumienie, że każdy na Twoim miejscu byłby potraktowany tak samo.

Narcyzowi psychopacie nie chodzi o Ciebie jako człowieka. Początkowo, gdy się poznajecie on widzi w Tobie „tę jedyną / tego jedynego”, jednak nie widzi Cię jako podmiotu, lecz jako przedłużenie siebie. Stajesz się obiektem idealizowania, uwielbiania, admirowania, ponieważ narcyz dostrzega w Tobie siebie. Jesteś jak lustro, w którym się przegląda, a że patrzysz na niego z uwielbieniem i zachwytem, to takie odbicie w Twoich oczach bardzo mu się podoba. Bombardowanie miłością, pomimo że sprawia wrażenie intensywnego uczucia, nie ma nic wspólnego z miłością. Ofiara narcyza psychopaty daje się wciągnąć w świat wyobrażeń narcystycznych, w których wszystko jest fikcją. Tam narcyz może być kim chce, jaki chce i wraz z Tobą może żyć w oderwaniu od rzeczywistości, która go rozczarowuje. Jednak ten idealny stan nie trwa długo, ponieważ narcyz zaczyna widzieć w Tobie wady i bycie ludzką/im, więc prędzej czy później pora wrócić do rzeczywistości. 


Po zakończeniu fazy idealizacji następuje dewaluacja, w której także nie chodzi o Ciebie. Narcyz zaczyna krytykować, stosuje agresję słowną, psychiczną, emocjonalną, to co wcześniej zachwalał w Tobie, czyli swojej bratniej duszy, teraz zaczyna go drażnić. Ofiara wtedy szuka winy w sobie, chce ratować związek – można powiedzieć, że wije się i plącze w pajęczynie, czego nie jest nawet świadoma. Wpasowuje się w narcystyczną grę. Tylko że nie chodzi o Ciebie, ponieważ dewaluacja jest nieuniknioną fazą cyklu narcystycznego, dlatego nawet najbardziej uległa, kochająca, empatyczna, szlachetna osoba będzie przez narcyza umniejszana. Wynika to z jego poczucia zagrożenia i obawy przed utratą kontroli. Narcyz jest niezdolny do miłości, więzi i bliskości, więc w jego głowie związek i ogólnie rzeczywistość wygląda inaczej. Jemu zawsze w pewnym momencie będzie za mało, zacznie odczuwać nudę i nie da się tego powstrzymać. W naturalny dla siebie sposób zacznie dewaluować partnera/partnerkę, to znaczy krytykować, umniejszać jej wartość, podkopywać pewność siebie, odbierać radość życia, obrażać – będzie stosował przemoc, co dla ofiary oznacza cierpienie, a dla narcyza sposób w jaki broni siebie przed zależnością, która naturalnie wynika ze związku. 


Gdy dochodzi do degradacji, czyli odrzucenia bądź porzucenia, wtedy też nie chodzi o Ciebie. Każdy partner narcyza psychopaty jest przez niego traktowany jak źródło energii, jest dla niego paliwem. Z tym że jeżeli partnerowi zaczyna się wyczerpywać jego własna energia – co jest naturalne, gdy jest się ofiarą przemocy narcystycznej czy psychopatycznej – w oczach narcyza psychopaty zaczyna tracić wartość i przydatność, co skłania go do poszukiwania nowych zasobów energetycznych. 


W tym wszystkim naprawdę nie chodzi o Ciebie. Nie chodzi o Twoje cechy, osobowość, charakter, sposób bycia. Nie szukaj winy w sobie. W relacji z zaburzonym człowiekiem nie można pozwolić na to, by uwierzyć, że to wszystko Twoja wina. Zaburzona osoba projektuje swoje cechy na partnera. Tak postępuje wobec każdego i w jego związku to na pewno nastąpi. Rozczarowujesz go, ale nie dlatego, że jesteś jaka/i jesteś, tylko dlatego, że on ma takie mechanizmy jako osoba zaburzona. Bez względu na to jak silną masz osobowością, jak wielką odporność, jak bardzo się starasz, i tak będziesz rozczarowaniem, bo jesteś rzeczywistą postacią, a nie tą wykreowaną w głowie narcyza. 

9 kwietnia 2022

Przemoc: rodzaje, cykl przemocy, toksyna

ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

 © Copyright by MilaM


Uważam, że przemoc nie jest rzadkim zjawiskiem. Widziałam przemoc w wielu miejscach, wśród osób bliższych i dalszych, w dzieciństwie i dorosłości, a później sama jej doświadczyłam, i to w formie bezdusznej. Przemoc zauważałam i nadal zauważam bez względu na wiek, płeć, status społeczny czy materialny. W domach biednych i bogatych, wszędzie na tej samej zasadzie, opartej na cyklu przemocy: idealizacja, dewaluacja, degradacja. Manipulacja, wykorzystywanie, egoizm.

Przemoc jest wtedy, gdy jedna osoba traktuje drugą osobę bez poszanowania jej godności. Gdy jedna strona próbuje umniejszyć wartość drugiej strony. Przemoc może przybierać różne formy:
- przemoc fizyczna (np. uszkodzenie ciała, bicie)
- przemoc psychiczna (np. doprowadzanie do choroby psychicznej, umniejszanie wartości)
- przemoc emocjonalna (np. nie okazywanie uczuć, odcinanie od emocji)
- przemoc werbalna (słowna) (np. obrażanie, wyzywanie)
- przemoc ekonomiczna (np. odcinanie od pieniędzy)
- przemoc seksualna (np. gwałt, molestowanie)

Cykl przemocy składa się z trzech głównych faz:
- idealizacja (na początku jest jak w bajce, idealnie)
- dewaluacja (zachowania przemocowe zaczynają się pojawiać i przeplatać z zachowaniami zdrowymi)
- degradacja (odrzucenie, porzucenie)

Nikt nas tego nie uczy, nie uświadamia, nie uprzedza. Mało tego, często reagowanie jest nieprawidłowe albo w ogóle się nie reaguje. Poprzez brak reakcji mam na myśli to, że otoczenie udaje, że nie widzi, co się dzieje. Nieprawidłowe reagowanie jest wtedy, gdy otoczenie reaguje niestosownie np. przecież on nie jest taki zły, wcale Cię tak mocno nie uderzył, trzeba było go nie denerwować, sama go sprowokowałaś, nie możesz zostawić rodziny itp.

ZMIANA SPOSOBU MYŚLENIA. ZMIANA MENTALNOŚCI. 
Bez tego nie można ruszyć. Tutaj mam na myśli sposób myślenia osoby, która jest ofiarą przemocy, a także jej otoczenia (rodziny, bliskich, znajomych). Bardzo trudno jest zmienić sposób myślenia, to jest proces, trwający czasem lata. Z tym że warto próbować dla własnego dobra. Kilka przykładów:
- Kobieta powinna być przy mężu na dobre i na złe. Błąd. W przypadku przemocy to nie jest zasadne stwierdzenie. Często rodzina próbuje namawiać kobietę, żeby nie zostawiała męża, żeby nie rozbijała rodziny, żeby dała mu drugą szansę i wybaczyła. Tylko że to bardzo toksyczne i egoistyczne zachowania. Kiedy ofiara przemocy nie wie co zrobić, jaką podjąć decyzję, jest w rozsypce i słabej kondycji psychicznej, łatwo wpłynąć na jej wybory. Ktoś kto nie szanuje tego, że kobieta chce odejść i walczyć o siebie, jest latającą małpą (kimś, kto staje po ciemnej stronie mocy, tzn. po stronie oprawcy). Przemocowy dom nie służy nikomu, na pewno nie dzieciom, dlatego nie można nikogo nakłaniać do pozostawaniu w domu pełnym bólu, strachu i cierpienia.
- On Cię musi bardzo kochać – można usłyszeć albo pomyśleć, kiedy po agresywnym epizodzie mąż przynosi kwiaty i prosi o wybaczenie, nawet padając na kolana i płacząc. NIE MOŻNA MYLIĆ MIŁOŚCI z przemocą. Miłość to szacunek, wzajemne wsparcie, spokój, dbanie o siebie nawzajem. Miłością nie nazywa się egoistycznego ani toksycznego zachowania w postaci dominacji jednej strony nad drugą, wpływania na nią, zastraszania jej, upokarzania itd. Życie to nie jest romantyczny film. Stalking, prześladowanie, obsesja, kontrolowanie, uznawanie kogoś za swoją własność – to nie są cechy miłości.
- Nie bije, nie pije, więc nie jest taki zły. Nie wiem, kto to wymyślił, ale te słowa są toksyczne. Przemoc fizyczna jest traktowana jako jedyna forma przemocy, inne się nie liczą. Błąd. Przemoc psychiczna nie pozostawia śladów, a może zabić. Zdrowie psychiczne również może być wyniszczane. Depresja, załamania nerwowe, zespół stresu pourazowego (PTSD). Wielu zaburzonych oprawców czerpie niepohamowaną satysfakcję ze znęcania się nad swoją ofiarą nawet nie musząc jej dotknąć palcem. Widok osoby zwijającej się z bólu psychicznego i emocjonalnego, zagubionej i zastraszonej, uległej i zdominowanej jest dla nich wystarczające. Jak to mówią sami psychopaci czy socjopaci, najbardziej lubią wyniszczać kogoś psychicznie, nie pozostawiając śladów ani dowodów na przemoc.
 
Mnie mój były nigdy nie uderzył. Wprawdzie zdarzały się sytuacje, kiedy w jego oczach widziałam obłęd, ale nie podniósł na mnie ręki. Natomiast był mistrzem manipulacji i dosłownie zabijał mnie przemocą psychiczną, emocjonalną i werbalną. Tego nie powinno się bagatelizować, ponieważ zdrowie psychiczne jest bardzo ważne.

Przed związkiem przemocowym, w trakcie związku przemocowego i po związku przemocowym – w każdym z tych okresów mojego życia byłam inną osobą. Teraz też jestem inna niż dawniej. Takie doświadczenia są traumatyczne, ślady pozostają gdzieś głęboko i w ciele, i w duszy. Nie wymazuje się ich z pamięci. Jednak czas pozwala ukoić ból i wyzdrowieć.

Jak udało mi się zbudować nową siebie?   
  • Zmieniłam sposób myślenia. 
  • Zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą, słuchając siebie i swoich potrzeb. 
  • Nie poświęcam siebie dla czyjegoś widzimisię. 
  • Nie słucham innych tak jak dawniej, to znaczy słyszę zdanie innych, lecz nie biorę sobie tego do serca. 
  • Opinie zamkniętych umysłów nic dla mnie nie znaczą. 
  • Moje samopoczucie nie jest zależne od tego co myślą i mówią o mnie inni. 
  • Rozumiem, czym jest miłość i umiem odróżnić ją od uzależnienia czy od współuzależnienia. 
  • Nie pozwalam przesuwać swoich granic, wyznaczam je stanowczo. 
  • Nie ufam obcym ludziom, nie otwieram się przed nikim. 
  • I co najważniejsze, wiem, że uzależnienie jest na całe życie, dlatego dbam o siebie i opiekuję się sobą jak najukochańszym dzieckiem. 
Sposób myślenia i praca nad sobą, bez tego trudno ruszyć z miejsca. 


12 marca 2022

Idealizacja – co się kryje za bombardowaniem miłością?

 ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

© Copyright by MilaM


„Jesteśmy bratnimi duszami. Tylko ze mną będziesz szczęśliwa. Jesteśmy do siebie podobni”. 

Te i podobne komunikaty wysyła na początku znajomości psychofag (psychopata, narcyz, socjopata i inna zaburzona jednostka z grupy B) swojej upatrzonej „zdobyczy”. Bombarduje ją miłością, uwielbieniem, adorowaniem, zainteresowaniem. Robi to do skutku, intensywnie i w skupieniu. Upatruje sobie cel, ocenia jego potencjał jako przyszłej ofiary, a następnie zdobywa – a potrafi być w tym bardzo cierpliwy i bardzo skuteczny.

Sposób w jaki działają zaburzone jednostki jest taki sam: zbombardować ofiarę miłością, robić to do skutku, aż ona wpadnie w zastawione sidła. Różnią się natomiast intencje. Zaburzeń osobowości jest kilka (tutaj istotne są zaburzenia wiązki B: zaburzenia dramatyczno-niekonsekwentne oraz oddzielne psychopatyczne zaburzenie osobowości), ponadto jest socjopatia. Co więcej, zaburzenia są umiejscowione na skali/spektrum, co oznacza, że mogą mieć charakter łagodny, umiarkowany i niebezpieczny. Zaburzenia mogą być mieszane, dlatego tak trudno wskazać, że dana osoba ma konkretne zaburzenie – czasem jest to niemożliwe, ponieważ teoretycznie zachowuje się jakby miała zaburzenia osobowości, a jednocześnie nie da się jej zidentyfikować ze względu na odstępstwa od znanych nam definicji konkretnego zaburzenia.

 

Psychopata 

Psychopata idealizuje potencjalną ofiarę, ponieważ ma w tym jakiś cel, oczywiście egoistyczny. Za tym z perspektywy ofiary kryje się okrucieństwo i bezduszność, ponieważ psychopata udaje, kłamie, mami. Powody są różne: czasem dla pieniędzy (ze względu na pasożytniczy tryb życia), czasem dla seksu, choć często po prostu dla własnej satysfakcji z niszczenia czyjejś psychiki i oglądania tego, jak ktoś gaśnie albo nawet traci zmysły. Psychopata działa świadomie i celowo, ma umiejętność myślenia wprzód – zawsze jest o krok przed swoją ofiarą. Ofiara jest dla niego przedmiotem, jej uczucia się nie liczą, chodzi jedynie o to, żeby ją wyeksploatować ze wszystkiego co ma. A zatem cały związek z psychopatą polega na jego mistrzowskiej grze opartej na pustych słowach, hipnotyzowaniu ofiary, manipulowaniu nią i stosowaniu nieetycznych metod wpływania na nią. Jednak ofiara jest mu obojętna, służy tylko jako środek do celu. Jak tylko osiągnie cel albo ofiara mu się znudzi, porzuca ją jak gdyby nigdy nic ich nie łączyło.

Narcyz  

Narcyz idealizuje potencjalną ofiarę, ponieważ wierzy, że spotkał ideał, swoją bratnią duszę, którą zabierze w swój świat fantazji z daleka od rzeczywistości. Podobno nawet się zakochuje, na swój sposób, ale faktem jest, że prędzej czy później rozczaruje się partnerką i zacznie ją dewaluować. Ofiara jest dla niego obrazem, przedłużeniem siebie, ponieważ wierzy, że spotkał kogoś, kto będzie go kochał bezwarunkowo. Tylko, że brak stałości obiektu sprawia, że narcyz nie jest w stanie pokochać. Kiedy partnerka zaczyna wyrywać się z idei Wspólnego Umysłu i zaczyna nawet nieśmiało upominać się o swoje potrzeby, rozczarowuje narcyza, bo teraz mają się liczyć tylko jego potrzeby. A nawet jeśli partnerka z miłości postanowi zrezygnować z siebie i skupi się tylko na narcyzie, to on i tak zacznie odczuwać nudę. Nie ma niczego, co może zrobić ofiara, żeby wzbudzić w narcyzie miłość, lojalność czy empatię. 


Psychopata ma w sobie cechy narcystyczne, a narcyz psychopatyczne, szczególnie ukryty narcyz, który jest sadystyczny. Nie musisz ich zrozumieć – zrozumienie czegoś nieludzkiego przychodzi z trudem komuś kto jest ludzki, a czasem niemożliwe. Może za to spróbuj zaakceptować, pogodzić się z tym i ze spokojną głową oraz czystym sercem uwolnij się od P/N, a następnie wejdź w proces uzdrawiania. Nic się nie da zrobić. Nie pomożesz mu, ale masz szansę pomóc sobie. 


Idealizacja to pierwsza z trzech faz toksycznego związku: (1) idealizacja, (2) dewaluacja, (3) degradacja. Jest to inwestycja psychofaga w swoją „zdobycz”. Psychopata używa pustych słów, ponieważ odtwarza coś co widział u innych. Być może stąd jego romantyzm, dużo nauki czerpie choćby z filmów czy seriali – ogląda je, by obserwować relacje międzyludzkie, a później przenosi to, czego się nauczył do swojego życia. Jest aktorem, a właściwie to kameleonem, który dopasowuje się do otoczenia, żeby nie zostać zdemaskowanym. Z czasem ofierze przychodzi zapłacić za to, że psychopata musiał wysilać się i ją adorować. Narcyz na początku wierzy w bratnie dusze i zabiera ofiarę do swojego świata, widząc w niej przedłużenie siebie. Tylko że jego świat jest tylko fantazją, ułudą, iluzją, jest kruchy i łatwo się rozpada. Ten idealny czas szybko minie, a później narcyz znów się rozczarowuje – a ofiara, choćby kochała bardzo, poświęcała siebie, próbowała mu pomóc, to i tak nie spełni jego oczekiwań. A to dlatego, że nie da się ich spełnić, są nierealne i nie ma na to lekarstwa. 


Mechanizm psychopatycznego uwodzenia składa się z takich technik manipulacyjnych jak:
• CHARYZMA
• BOMBARDOWANIE MIŁOŚCIĄ
• ODBICIE LUSTRZANE
• BRATNIA DUSZA
• TRANS I HIPNOZA
• „JESTEŚ ZE MNĄ BEZPIECZNA”
• WSPÓŁCZUCIE
• SKOJARZENIA
• BLISKOŚĆ FIZYCZNA I SEKS


11 lutego 2022

Dom z narcyzem psychopatą

 ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI

© Copyright by MilaM


Wyobraź sobie dom, który nie jest domem – to tylko ściany. Dom będący jedynie budynkiem. Duży dom, w którym na pierwszy rzut oka niczego nie brakuje, ale to dom pełen samotności. Przestrzenie wiejące pustką. Albo mały dom, skromny, przytulny, lecz cichy, w którym ściany się same ścieśniają, aż zgniatają pustką. 

Na początku relacja z osobowością psychopatyczną, narcystyczną czy socjopatyczną jest piękna. Ale niech mi ktoś wskaże, czym się różni od innych relacji. Kiedy ludzie się zakochują, świat wokół przestaje istnieć, jest się na miłosnym haju. Chce się spędzać z ukochaną osobą każdą wolną chwilę. Typowe uzależnienie, tak właśnie działa ludzki mózg, gdy się zakochuje. Zakochany człowiek widzi ukochaną osobę przez różowe okulary. Po prostu jest idealnie, miłość zaślepia, odurza, hipnotyzuje. Raz na ileś przypadków można trafić na zaburzoną jednostkę, to jest loteria – albo spotkasz nie-zaburzonego człowieka, albo zaburzonego. Nie masz na to wpływu.

Skoro więc wszystko wskazuje na spotkanie tego jedynego, można przecież rozpocząć wspólne życiowe plany: dom, rodzina. Słowa i obietnice są piękne, marzenia coraz bliżej. Wchodzimy w ten związek z wiarą i nadzieją na zbudowanie rodziny opartej na fundamencie miłości, bezpieczeństwa i wsparcia. Tracimy kontrolę, choć jeszcze o tym nie wiemy, bo ukochany powtarza, że wszystko będzie tak jak chcemy. W ferworze miłosnych uniesień trudno dostrzec, że w pewnym momencie już nic nie jest jak tego chcemy. Nie zauważamy, że maska ukochanego od czasu do czasu się zsuwa. A jeśli zauważamy, to zupełnie po ludzku myślimy, że każdy może mieć gorszy humor, dzień, zmęczenie. Przecież osobowość psychopatyczna, narcystyczna czy socjopatyczna jest zbyt sprytna, żeby od razu pokazać siebie w całej swojej okazałości – odkryć swoje wnętrze, które jest sprzeczne z tym co dotąd znałyśmy. Nic złego się nie dzieje.

Budujemy więc związek z bratnią duszą. Zakładamy rodzinę. I dopiero kiedy jesteśmy na szczycie poczucia szczęścia i spełnienia, nagle z tego szczytu spycha nas… no właśnie, kto? Nasza bratnia dusza. Oczywiście nie robi tego od razu. Działa sprytnie i stopniowo, żeby trochę się nad nami poznęcać. Powyciskać z nas psychicznie energię i wyssać życie. Oddajemy naszej „bratniej duszy” własne życie, umierając duchowo w milczeniu i osamotnieniu. 

Mój były P/N nigdy mnie nie uderzył. Nie było przemocy fizycznej. Ale dom, w którym jest przemoc psychiczna i emocjonalna nie jest domem. Nie musiał mnie bić, i tak byłam cała obolała. Nie było widocznych siniaków, ale zapewniam, że duchowo byłam mocno posiniaczona. W środku miałam poharatane serce. Umierałam, choć fizycznie żyłam. Ale byłam tylko takim zombie, chodzącym kawałkiem ciała, bez chęci do życia, bo ono zupełnie straciło sens. Całą energię zabierał P/N. Jak tylko trochę jej w sobie zebrałam, lada chwila znów mi ją odbierał. Gdy szukałam pomocy, często ktoś patrzył na mnie i mówił, że na pewno nie jest aż tak źle jak mówię, że może powinnam trochę odpocząć… Ile razy próbowałam poprosić o pomoc, zebrałam się na odwagę i powiedziałam prawdę tylko po to, by usłyszeć, że przesadzam, bo przecież znają mojego P/N i on jest dobrym człowiekiem. Traciłam zdrowie psychiczne, nie byłam pewna niczego, szukałam winy w sobie. 

Pamiętam, jak kiedyś szukałam informacji, jak żyć z narcyzem. Można, oczywiście. Tylko że zgotowanie sobie piekła na własne życzenie to trochę za dużo… Wszyscy terapeuci, którzy specjalizują się w pomocy osobom z narcystycznym zaburzeniem osobowości wprowadzili mnie na ścieżkę zatracenia siebie. Ofiara, która myśli, że przechytrzy mistrza, myli się i przyjdzie jej za to zapłacić. Zaburzone jednostki mają wprawdzie braki empatii emocjonalnej, ale ich empatia poznawcza jest rozwinięta. To obserwatorzy, których mózgi są skupione na tym, żeby wziąć od kogoś maksymalnie tyle ile się da. Nawet jeśli ofiara uważa, że ma kontrolę nad swoim narcystycznym partnerem i potrafi siebie ochronić, to prędzej czy później przekona się, że jej narcyz specjalnie dawał jej tę iluzję, a sam cały czas pociągał za sznurki. Na tym polega geniusz manipulacji takich jednostek. W ich krwi płynie przebiegłość i egoizm. Wykorzystują kogoś tak subtelnie, że ta osoba niczego nie zauważa. A później zostaje wyrzucona.

Dom ma być bezpieczny. Nie może być tak, że we własnym domu trzeba szukać schronienia, zamykać się gdzieś, siedzieć w ciszy, żeby nikt nie usłyszał, że w ogóle oddychamy. 

9 stycznia 2022

Uwolnienie od psychopaty – na czym polega?

 ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI 

© Copyright by MilaM


Toksyczny związek z psychopatą, narcyzem czy socjopatą nie jest zwyczajną relacją. Nie da się z niej uwolnić z dnia na dzień. Przede wszystkim dlatego, że polega na traumatycznym przywiązaniu, syndromie sztokholmskim oraz na silnym uzależnieniu, które porównuję do uzależnienia od heroiny.

Zaburzona osobowość jest sprytna i przebiegła, intuicyjnie potrafi stosować techniki manipulacji oraz uzależniać od siebie ofiarę. Robi to w sposób wiarygodny i autentyczny, głównie skupiając się na emocjonalnych aspektach swojej ofiary. To znaczy, że potrafi przeskanować kogoś na wylot, znaleźć najsłabsze punkty, deficyty oraz braki, a także lęki i obawy, a następnie przedstawia siebie jako bratnią duszę, idealnego partnera, wręcz ideał i spełnienie marzeń, balsam na wszystkie duchowe rany. Staje się odbiciem lustrzanym swojej ofiary, stapia się z nią w jedno i bombarduje miłością. Nie ma dla niego żadnych granic, nie obchodzi go etyka czy moralność, po prostu wykorzystuje ofiarę i robi to aż wyciśnie z niej dosłownie wszystko: energię, radość, chęć życia, zdrowie, a nawet życie.

UWOLNIENIE od psychopaty (narcyza, socjopaty itp.) jest bardzo trudne. Często jest to niezrozumiałe dla osób obserwujących sytuację z boku, dlaczego ofiara nie odchodzi od razu od oprawcy. Jednak wystarczy spojrzeć na to z perspektywy ofiary i znaleźć naukowe wytłumaczenie tego, co się z nią dzieje. 

Najważniejsze, żeby zrozumieć, że PSYCHOPATA i NARCYZ to zaburzone osobowości, które nie są wyleczalne i aktualnie nie ma sposobu łagodzenia ich zachowań czy zmiany cech tych jednostek. Żeby ich zmienić, trzeba by dokonać czegoś niemożliwego: wejść do ich mózgu i uformować w nim prawidłowo obszary odpowiedzialne za empatię, sumienie, odpowiedzialność, moralność i wiele innych. 

Na czym właściwie polega UWOLNIENIE OD PSYCHOPATY, NARCYZA, SOCJOPATY? Według mnie oraz mojego doświadczenia składa się ono z dwóch wymiarów: fizycznego oraz psychicznego (emocjonalnego). 
  • Wymiarem fizycznym nazywam odejście od psychopaty, narcyza, socjopaty. Podjęcie decyzji i wyprowadzenie się, ucieczka do bezpiecznego miejsca, schronienia, również rozwód. Są to wszystkie realnie podjęte działania prowadzące do odejścia od oprawcy. Jest to uwolnienie się fizycznie. 
  • Wymiarem psychicznym (emocjonalnym) określam to co się dzieje w głowie ofiary, ogólnie w jej wnętrzu: sercu, duszy, umyśle. Uwolnienie psychiczne (emocjonalne) prowadzi do osiągnięcia stanu równowagi emocjonalnej (wewnętrznej), czyli stanu, w którym nie ma wewnętrznego rozdarcia, konfliktu w postaci zastanawiania się, czy chce się wrócić do oprawcy. Takie uwolnienie to pewność, że nie wróci się do oprawcy. 

Te dwa wymiary uwolnienia: fizyczny i psychiczny największą wartość mają wtedy, gdy zachodzą razem. Nie ma znaczenia kolejność. Można odejść od oprawcy, zostawić go, a następnie pracować nad uwolnieniem emocjonalnym. Można spróbować najpierw uwolnić się emocjonalnie i wtedy dopiero odejść (sądzę, że to wersja trudniejsza, potrzebne jest wsparcie i działanie w ukryciu przed oprawcą). 

Największą trudnością jest chyba uwolnienie psychiczne (emocjonalne). Często nawet jeśli ofiara zastosuje zasadę ZERO KONTAKTU i odejdzie, to nadal jest uzależniona i tęskni, kocha, wspomina oprawcę, szczególnie te dobre chwile. Czasem sama decyduje się wrócić i dać drugą szansę, czasem ulega hooveringowi (wciąganiu ponownie w relację), łamie zasadę Zero Kontaktu, wierzy, że oprawca się zmieni. Nie zawsze wystarczy świadomość z kim ma się do czynienia. 
  • Po pierwsze uaktywnia się głód emocjonalny i uzależnienie, tęsknota za tym co było kiedy było dobrze, głównie na początku relacji lub z okresów miesiąca miodowego. 
  • Po drugie mózg działa tak, żeby chronić ofiarę, dlatego z biegiem czasu i odzyskiwania spokoju ofiara „zapomina” lub „wybacza” oprawcy swoje krzywdy i czasem jest gotowa do niego wrócić. 
  • Po trzecie zdarza się, że otoczenie manipuluje ofiarą i na przykład bliscy naciskają na nią, by nie „niszczyła” rodziny, sąd wysyła na terapię rodzinną, dzieci bywają zmanipulowane i też mogą wpływać na decyzje rodzica. 
  • Po czwarte empatia i chęć niesienia pomocy – ofiara może poświęcić siebie, żeby pomóc oprawcy, uleczyć go i odmienić jego los na lepszy.

Czynników utrudniających uwolnienie się od psychopaty jest wiele. Odejście fizyczne też jest trudne, często ofiara nie ma dokąd uciec, nie ucieka sama, są dzieci. Strach paraliżuje, bo nawet jeśli uda się uciec, co dalej? Jak on zareaguje, co zrobi, przecież będzie szukał. Ale prawda jest taka, że jeśli to niebezpieczny człowiek, to pozostawanie u jego boku również stanowi zagrożenie.

Uwolnienie się fizycznie i psychicznie to stan, w którym nie ma tęsknoty, nie ma myśli o powrocie, nie ma chwili zawahania czy dobrze robię, nie ma myśli co u niego. Wtedy można budować siebie na nowo, realizować siebie poprzez swoje zainteresowania i pasje, spełniać swoje marzenia i tak naprawdę dopiero wtedy zaczyna się żyć tak jak ma się na to ochotę. Bez kontroli, manipulacji, wykorzystywania, strachu. Spokój, równowaga emocjonalna i poczucie szczęścia oraz niezależności.