ZAKAZ KOPIOWANIA. TREŚCI BLOGA OBJĘTE PRAWAMI AUTORSKIMI
© Copyright by MilaM
Dotychczasowy obraz świata, w którym podobno każdy jest z natury dobry i zasługuje na drugą szansę zostaje dosłownie zmiażdżony i przerobiony na pył, kiedy doświadcza się relacji z osobowością psychopatyczną i/lub narcystyczną. Wierzenia, poglądy, wartości zmieniają się pod wpływem traumatycznego związku. Nic już nie jest takie samo, szczególnie my.
Ofiarą narcyza psychopaty może być każdy. Wprawdzie często można usłyszeć, jak ktoś z pewnością siebie i prześmiewczym tonem stwierdza, że on nigdy by się nie dał zmanipulować – a za jakiś czas dokładnie ten ktoś zostaje wykorzystany i zmanipulowany. Podaję ten przypadek z własnego otoczenia. Kiedy wyniszczona przez psychopatycznego partnera, w depresji i cPTSD (złożony zespół stresu pourazowego), szukałam wsparcia wśród innych, nieraz usłyszałam, że naiwna i słaba jestem, kto by się tak dawał wykorzystywać. Mam na myśli przede wszystkim jedną osobę, która śmiała się z mojego opłakanego stanu zdrowia, mówiła, że nigdy by sobie na coś takiego nie pozwoliła, a za jakiś czas życie pokazało, że jednak sobie na wiele manipulacji pozwoliła. A to dlatego, że psychopata ma zmysł obserwatora i skaner w oczach, którym niczym rentgen prześwietla kogoś aż do jego wnętrza. Jeżeli psychopata obierze sobie kogoś za cel, dotrze do niego, znajdzie sposób i odbierze mu to, czego od niego chce.
Ludzie nie znają i nie rozumieją istoty psychopatii, socjopatii czy narcyzmu. Nawet my, ofiary i surwiwale (ci, którzy przetrwali) nie wiemy nic na ten temat, dopóki nie zaczniemy szukać odpowiedzi, informacji, pomocy. Psychopata nie biega z siekierą po ulicy, a wielu psychopatów nigdy nie trafia do zakładów karnych i psychiatrycznych. Jak pisze Robert D. Hare, pionier badań nad psychopatią i twórca jednej z najpowszechniej stosowanych metod oceny tego zaburzenia: „Wydaje się, że [psychopaci] funkcjonują całkiem nieźle – jako prawnicy, lekarze, psychiatrzy, personel wojskowy, biznesmeni, pisarze, artyści – bez naruszania prawa, a przynajmniej bez zwracania na siebie uwagi policji i prokuratury” [R. D. Hare, „Psychopaci są wśród nas]. Z kolei narcyz nie jest wcale mężczyzną (albo kobietą, narcyzką) zapatrzonym w siebie, gapiącym się w lustro i popadającym w samozachwyt na każdym kroku. Społeczeństwu zdaje się, że łatwo jest rozpoznać psychopatę i narcyza. Jednak prawda jest zupełnie inna – rozpoznać osobę z takim zaburzeniem osobowości jest niezwykle trudno, ponieważ takie osobowości skutecznie się maskują i wtapiają w tłum, naśladując innych.
Doświadczenie relacji z psychofagiem (pożeraczem duszy; jest to zbiorcze określenie dla wyżej wspomnianych zaburzeń osobowości) to trauma. To są psychiczne i emocjonalne rany, których nie widzi nikt i które nie są materiałem dowodowym. Ofiary są osamotnione, zmanipulowane, zagubione, ponieważ przeszły piekło na ziemi. Psychiczne, emocjonalne, werbalne (słowne) znęcanie się wprawdzie nie pozostawia śladów na ciele, ale za to harata psychikę.
Empatyczna osoba z bogatym wnętrzem jest kuszona przez psychopatę albo narcyza, który zaprasza ją do swojego świata, czyli miejsca, w którym bratnie dusze łączą się w jedno, najskrytsze potrzeby są spełniane, marzenia realizowane, rany opatrzone, lęki uspokojone. Tam wszystko staje się proste i piękne, nie ma problemów ani trosk, przyszłość będzie cudowna. Na początku, bo z czasem ta idealna scenografia, dopasowana do naszych potrzeb, zaczyna się sypać i rozpoczyna się walka o przetrwanie u boku przemocowca.
Próby ratowania związku, małżeństwa, rodziny kończą się fiaskiem, a my jesteśmy tylko jeszcze bardziej zmęczeni i wyssani z energii. Jeżeli osoba, o którą walczymy jest zaburzoną osobowością: antyspołeczną, psychopatą, socjopatą, narcyzem, to przeżyjemy masę rozczarowań i stracimy wiarę, chyba we wszystko w co dotąd wierzyliśmy. Wielką nadzieją jest terapia, która za każdym razem przynosi wielkie rozczarowanie. Dla psychopaty i narcyza terapia to okazja do udoskonalania technik manipulacji i zdobywania wiedzy na temat ludzkiej psychiki. Gdy psychopata idzie na terapię, to albo zostaje do tego zmuszony, albo to przyniesie mu jakąś korzyść (ale korzyść egoistyczną). Gdy narcyz idzie na terapię z własnej woli, to rzeczywiście może szukać pomocy, ponieważ męczy go wewnętrzna pustka i chciałby emocjonalnie doświadczać czegoś więcej – ale taki proces trwać musiałby latami, a N po pierwsze szybko się nudzi, a po drugie bardziej interesuje go zdominowanie i zmanipulowanie autorytetu jakim jest terapeuta.
Ludzie na ogół nie lubią egoistów, materialistów, egotystów, dlatego psychofag musi przed nimi cały czas odgrywać różne role i zakładać maski. Robert D. Hare wspomina w swojej książce o eksperymencie, w którym za pomocą urządzenia do monitorowania elektrycznej aktywności mózgu wraz z dwojgiem doktorantów badał grupę mężczyzn podczas wykonywania językowego zadania. Wysłali swoje wyniki badań wraz z artykułem do czasopisma naukowego, a w odpowiedzi otrzymali odmowę publikacji z następującym uzasadnieniem: „Szczerze mówiąc, niektóre układy fal mózgowych przedstawione w artykule wydały nam się bardzo dziwne. Te elektroencefalogramy nie mogły podchodzić od rzeczywistych osób” [R. D. Hare, „Psychopaci są wśród nas]. A jednak, pochodziły od rzeczywistych osób, takich, które spotykamy na co dzień, których nazwa kliniczna to: psychopaci. Oni muszą naśladować innych, żeby przetrwać, ponieważ zdemaskowani byliby skazani na lincz publiczny – nikt nie ryzykowałby życiem u boku kogoś takiego.
Sandra L. Brown pisze: „Niewiele umysłów jest w stanie znieść tego rodzaju tortury czy stres i się nie rozpaść” w odniesieniu do ofiar psychopatów [Sandra L. Brown, „Zakochane w psychopatach”]. Muszę to podkreślić: nas są miliony na całym świecie. Tylko że jedynie jakaś część ofiar czy surwiwalek (surwiwali) zaczyna mówić o swoich doświadczeniach. Na dużą skalę nie mamy pojęcia, ile z nas trafia do szpitali psychiatrycznych, a ile traci życie (zostaje zabitych, popełnia samobójstwo). Nam się wydaje, że jesteśmy słabe/i, co powtarza nam oprawca, niektóre osoby z naszego otoczenia. Ale nie. Wytrzymać relację z psychopatyczną osobowością, wyjść ze świata odrealnionego i wrócić do rzeczywistości – oczywiście z licznymi ranami, bólem i w ciężkim stanie – to wytrzymałość psychiczna i odporność, jaką mają tylko niektórzy. Zetknięcie z psychopatycznym światem to szok i trauma – tam nie ma zasad ani moralności, nie ma szacunku ani miłości, nie ma empatii ani poczucia odpowiedzialności za własne czyny. Psychika ludzka musi odreagować i wyrzucić z siebie toksynę. W naszym ciele, umyśle, a nawet we krwi płynie ogromna ilość toksyny, a mózg jest sprany, niczym w sekcie. I to wszystko trzeba z siebie wyrzucić, nie pozwolić, by choćby jedna kropka toksyny narcystyczno-psychopatycznej w nas została. Proces ten trwa dokładnie tyle, ile potrzebujesz, to kwestia indywidualna. Co więcej, musisz przestać słuchać destrukcyjnych opinii innych, zacząć rozpoznawać wtórną wiktymizację i bez względu na to co mówią inni, Ty rób swoje i podążaj swoją drogą. Oni Ci może nie uwierzą, ponieważ mają zamknięte umysły i nie chcą ich otworzyć. Nie próbuj do nich dotrzeć na siłę, tylko ranisz siebie. Nie chodzi o to, żeby komukolwiek udowodnić co przeszłaś / przeszedłeś. Potrzebujesz energii na zdrowienie, nie trać jej na jałowe dyskusje. A tym, którzy są Ci bliscy i na to zasługują, wybacz – być może przerasta ich to o czym opowiadasz. Samo słuchanie o życiu z psychopatą jest przerażające i niewiarygodne. Idź swoją drogą ku wyzdrowieniu i szczęściu.
Na koniec chciałabym, żebyśmy poświęcili chwilę na myśl o tych z nas, którym się nie udało przetrwać. O nich się nie mówi, ponieważ nie wiemy nawet o ich istnieniu. W milczeniu i cierpieniu, w całkowitym mroku i samotności przeżywali swoje własne, prywatne piekło za życia. Być może nie mieli wsparcia, pieniędzy, możliwości, żeby się uwolnić. Może chcieli dobrze, dla dzieci, dla ratowania rodziny. Nikt nie ma prawa ich oceniać. Byli jednymi z nas i należy im się szacunek. Ci z nas, którzy przetrwali nie powinni zapominać o ofiarach przemocy, które straciły siebie i zostały bez pomocy. [*]
To prawda. Narcyz ma dwa oblicza i tworzy dwa światy. ja byłam w piekle jakie mi stworzył. Mi się udało odejść i ochronić córkę. piekło trwało 25 lat, moja córka ma 8 miesięcy,ja 41 lat..
OdpowiedzUsuńJa jestem jeszcze z taką osobą, moja żoną po latach doszedłem do tego mam narcyza manipulatora , na dzień dzisiejszy walczą ze swoją cichą depresją, ludzie to zauważają ale nie potrafią zrozumieć jak to twoja żona eee tam.
OdpowiedzUsuńW tym roku chce w końcu wyjść z tego układu bo to ciężko nazwać małżeństwem.
Dzieci już są pełnoletnie więc trochę spokojniej będą chyba miał, chyba bo jedno dziecko mamcia lubi manipulować i hmmm pracować nad nim, ale to najstarsze i za chwilę może dwie pójdzie w świat.
A Panika mnie ogarnia jak pomyślę że za kilka lat czeka mnie emerytura a będzie to mniej więcej w tym samym czasie, muszę z tym związkiem skończyć bo już ledwo daje radę, ciągle szukając zajęć żeby wyjść z domu, żeby być poza zasięgiem.
Cieszę się że trafiłem tutaj bo dopiero teraz widzę że to nie odosobniony przypadek.
💙
UsuńDziękuję za ten artykuł. Jest tak ciężko. Zostałem zniszczona. I jakoś tak, nie doceniam siebie. Ciągle się siebie czepiam. Autosabotaż. Potrzebuję wsparcia. Ciągle ten schemat zależności od toksykow, w moim życiu, jest żywy. To są tak trudne osobowości,że nawet przyswajanie wiedzy w tym temacie nie jest dla mnie łatwe.Duzo jeszcze czasu upłynie nim przerobić ten temat. Tak bardzo potrzebuje,nie być zależna od tych potworów, pojawiających się od nowa na mojej drodze.
OdpowiedzUsuńMam to samo. Dziś sobie to uzmysłowiłam. Że ciągle to przerabiam po 15 latach. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Straciłam tamtą siebie
UsuńNie będzie takie samo, będzie lepsze. Przypomnisz sobie moje słowa za jakiś czas... Najtrudniejsze w tym wszystkim jest stanie za sobą, cokolwiek by się nie działo. Każdy powrót do nich jest gorzej wyniszczający wiem co mówię- 12 lat z wyjątkowo bezwzglednym przypadkiem
UsuńWychowałam się wśród takich ludzi, ojciec, matka i siostra. Potem wyszłam za mąż za takiego człowieka. Jego rodzina była taka ja sama. Zawsze będę twierdzić, że społeczeństwo musi coś wymyślić, żeby nie dopuszczać, aby takie kreatury miały dzieci. Bo nie istnieje możliwość uchronienia przed nimi, cierpienie będzie ogromne. Albo powstanie kolejny psychol albo zniszczony człowiek, który był kozłem ofiarnym. A ile osób popełni samobójstwo albo umrze z powodu chorób wynikających ze stresu. I nikt tym s...m tego nie udowodni
OdpowiedzUsuń40 lat tkwię w małżeństwie, dopiero od niedawna dotarło do mnie z czym się zmagam, przez kilka ostatnich lat nie dopuszczałam do siebie myśli że to jest możliwe że bliska osoba może ranić tak mocno z premedytacją wykorzystywać dorosłe już dzieci a jednocześnie nastawiać je przeciwko mnie, obarczona zostałam finansowo nie daję rady, szukam pomocy wsparcia i nie wiem gdzie znaleźć okazuje się to bardzo trudne pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń